5 grzechów w walce z endometriozą



Dzisiaj będzie o 5 błędach w walce z endometriozą. Wiele z nas próbuje jakoś ułatwić sobie życie i kombinuje na własną rękę. Tymczasem 5 nawyków, o których zaraz powiem, może skutecznie sabotować nasze wysiłki w walce o zdrowie lub wręcz nas go pozbawić.

1. Łączenie kuracji hormonalnej z ziołami bez wiedzy lekarza

Jeden z najczęściej popełnianych błędów. Zażywanie niektórych ziół oraz popijanie leków sokiem grejpfrutowym skutecznie zmniejszają wchłanianie leków. Mogą być też przyczyną powstawania w naszym organizmie toksycznych związków chemicznych. Właśnie dlatego tak ważne jest, by nie łączyć tych dwóch rodzajów terapii bez wiedzy i aprobaty specjalisty. Zioła dozwolone przy leczeniu hormonalnym to m.in mięta i melisa. O stosowaniu innych ziół podczas terapii hormonalnej powinnyście porozmawiać z lekarzem prowadzącym.

2. Zażywanie NADMIERNEJ ilości leków.

Tak moje drogie, my wprost uwielbiamy jeść leki w ilościach hurtowych. Mało tego, często przesadzamy z lekami, których w ogóle nie powinnyśmy brać. Popularny tramadol na przykład ma działanie głównie narkotyczne, a przeciwbólowe jest dużo mniejsze i skuteczne u (UWAGA!) jedynie 20% kobiet przyjmujących ten lek, Poza tym obniża znacznie ciśnienie krwi, co u osób z niskim ciśnieniem może powodować omdlenia. Pewnie teraz większość z Was siedzi teraz przed monitorem pukając się w czoło z pytaniem "no ale jak to bez leków?!". A no nie bez, ale z mniejszą ilością. Pamiętam czasy, gdy żarłam po dwie paczki leków podczas okresu a i to tylko dlatego, że pilnowałam żeby nie przedawkować. Pewnie to wiecie, ale przypomnę - im większe ilości substancji wpychamy do organizmu, tym bardziej się uodparnia. Jeśli więc leki mają działać, to nie można z nimi przesadzać. Ja narzuciłam sobie prostą regułę - łykam tabletki tylko wtedy, kiedy ból całkowicie utrudnia mi funkcjonowanie, a ja zwijam się rycząc z bólu. Jeśli ból jest "niewygodny", ale znośny, zaciskam zęby i udaję, że wszystko w porządku. W ten sposób z 20 tabletek podczas okresu zeszłam do 3-4, a leki w końcu zaczęły mi pomagać. Spora różnica, prawda? Co więc zamiast części leków? O tym napiszę już niebawem ;)

3. Zatajanie ważnych informacji przed lekarzem

Chcemy czy nie, u lekarza musimy być otwarte jak na spowiedzi. Zatajanie ważnych informacji o stanie naszego zdrowia jest co najmniej ryzykowne. Pamiętajcie, idziecie do lekarza, żeby Wam pomógł! Tylko jak ma to zrobić, jeśli na konsultacji zataicie połowę objawów, bo wstydzicie się mówić o gazach, biegunce czy skrzepach znalezionych na podpasce? Ja wiem, to wszystko jest fuj, ale jest też bardzo ludzkie i Wasi lekarze słuchali już o tym tyle razy, że nie zrobi to raczej na nich wrażenia. Pamiętajcie, objawy pomogą ustalić co dokładnie Wam jest, więc MUSICIE mówić o nich otwarcie i dobitnie.

4. Jedzenie byle jak i byle gdzie

Chcemy czy nie, ta choroba rządzi się swoimi prawami i wymaga od nas niemal natychmiastowej zmiany nawyków. Niestety spora ilość objawów to efekt permanentnego stanu zapalnego, podsycanego przez nieprawidłowe odżywianie. Dlatego też ważna jest odpowiednia dieta - przeciwzapalna lub śródziemnomorska. Żegnajcie chipsy, smażone mięso i cukierki - witajcie warzywa, owoce i mięso gotowane na parze.

5. Brak ruchu

Endometrioza powoduje powstawanie zrostów. Aby spowolnić ich powstawanie, należy być aktywnym fizycznie. Proste, nie? Tylko co, jeśli już tydzień przed i przez cały okres zwijasz się z bólu? Sport to wtedy raczej średnia przyjemność, jednak jego brak i embrionalna pozycja, którą często wtedy przybieramy, zwiększają ilość zrostów wewnątrzotrzewnowych. Dlatego warto zmusić się do choćby niewielkiej aktywności fizycznej - skręty tułowia, spokojny spacer czy lekka jazda rowerem. Dodatkowy plus - endorfiny działają przeciwbólowo.








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Endoaktywna

Powitanie

Słodko-gorzka historia